Dziś są urodziny Nathana. A ty zapomniałaś o prezencie dla niego.
Zostało jakieś 20 minut do tego, jak wróci po mini "libacji" (xD) od
kumpli. Na szybkiego chcesz mu wykonać jakiś prezent, taka tam robótka
ręczna xD. Ale nie masz pomysłu. Drzwi się otwierają, a więc już za
późno.
- Nath, bo ja nic dla ciebie nie mam, ale najlepszego. No chyba że mogę coś dla ciebie zrobić w ramach prezentu, to jak?
- Jest taka rzecz.- rzekł po chwili procesu myślenia.
Zaniósł
cię do sypialni. Wyjął z szuflady kajdanki i przypiął cię nimi do
łóżka. Czułaś się bezbronna. Ale wiedziałaś co będzie się działo. Nathan
był już trochę pijany. Zaczął cię rozbierać. Najpierw bluzkę, ale
kajdanki mu przeszkadzały, więc cię rozkuł. Rozpiął twój stanik. Potem
zajął się twoimi spodniami, pozbył się ich bez najmniejszych skrupułów.
Potem ponownie cię zakuł. Na chwile wyszedł. Krzyczałaś, ale nic sobie z
tego nie robił. Leżałaś naga, przykuta do łóżka i czekałaś aż twój
Romeo wróci nie wiadomo skąd. I wrócił tacą(?). Miałaś ochotę krzyknąć
"debilu, po co ci to?" ale powstrzymałaś się. Na tej tacy miał bitą
śmietanę i... wiśnie!
- Ja chcę tort!- krzyknął, po czym wstrząsnął bitą śmietaną i zaczął cię nią dekorować. Byłaś cała w bitej śmietanie.
- No to zaczynamy ucztę.- ogłosił napalony Sykes.
Zaczął
zlizywać z ciebie bitą śmietanę. Nie ukrywałaś tego, że podobało ci się
to, co robił. Gdy nie miałaś już na sobie dekoracji Nathan zdjął
spodnie. Widok jego penisa wprawił cię w jeszcze większe podniecenie.
- Ale tak bez gumki. - zaczęłaś kręcić nosem.
- Oj, bejbe zawalczmy o małe Sykesiki.
Zaczął
w ciebie wchodzić. To był was pierwszy raz razem. Wchodził w ciebie
powoli, stopniowo przyspieszając. Doprowadzał cię do szaleństwa!
Chciałaś krzyczeć i robiłaś to, krzyczałaś. Po chwili z ciebie wyszedł.
Popatrzyłaś na niego z miną "O nie, kochanie jeszcze nie skończyłeś".
Podszedł do ciebie, rozkuł cię i poprosił o zamianę ról. Przypięłaś go
kajdankami. Po chwili to on był cały w bitej śmietanie. Zaczęłaś ją z
niego zlizywać. Wzięłaś jego "przyjaciela" do buzi. Nathan był w siódmym
niebie. Aż się chłopak zarumienił. Usiadłaś na nim okrakiem. Ujeżdzałaś
swego rumaka <lol>
- Może jeszcze powiesz, że siedzisz na koniu?
- Przestań!
Kochaliście się jeszcze przez pół godziny. Gdy skończyliście odpięłaś Nathana, położyłaś się obok niego, całowaliście się.
- Wiesz co?- mówił Nathan
Popatrzyłaś na niego pytająco.
- Te dwa słowa, dziewięć liter!- podpowiedział ci
- Mam ochotę? O to ci chodzi?
-Kocham cię! Wariatka! Ale zjadłbym bitej śmietany...
***
Taki tak Nathan cukiernik ^^
Jakoś nie wyszedł chyba -,-