Dla Martyny F. ♥
Dzisiaj
miał się odbyć koncert zespołu twojego chłopaka. Tom, obiecał, że po Ciebie
przyjedzie. Byłaś już gotowa. Miałaś nadzieję, że twój mężczyzna, chociaż
zmęczony po koncercie zostanie u Ciebie na noc. Ubrałas małą czarną do połowy
uda, czarne szpilki. Specjalnie pod sukienkę ubrałaś skromną koronkową
bieliznę. Chwilę czekałaś na Toma, ale po długich oczekiwaniach książę w
czarnym rumaku zjawił się. Gdy zobaczył Cię tak ubraną, zauważyłas w jego
oczach dziwny blask, takiego jeszcze nie widziałaś
- Hej [T.I.], już wiem dla kogo się tak wystroiłaś
- Dla Maxa? – lubiłaś grać w te gierki, to go bardziej napalało, by zaznaczyć
że jestes jego, ale nie że traktował cię jak rzecz.
- A co nagle zaczęłas kręcić z Maxem, może zadzwonić po niego, aby on Cię
zawiózł na miejsce? – on za każdym razem brał to na serio, próbowałas utrzymać
powagę, ale jebłaś smiechem na całe podwórko.
- Kochanie, kocham Cię wkręcać, a ty zawsze reagujesz tak samo, a teraz
chodźmy! – nie było dane Ci zrobić kroku, bo ktoś złapał Cię za biodra i
przyparł o drzwi twojego mieszkania.
- Bez nagrody, ani rusz. – w jego oczach błysnęły iskierki żądzy, tak pragnął
Cię tu i teraz.
- Ale… - nie pozwolił Ci dokończyć, bo zaczął Cię dziko całować, oddawałaś
każdy pocałunek, bo opieranie się było by złe. Schodził coraz niżej,
obdarowywał każdy nowo poznany kawałek twojego ciała, nie chciałaś robić tego
na polu. Tom chyba zrozumiał, bo nie oddałas mu się w pełni stałaś sztywno.
- Kotku, coś się stało? – na chwilę zaprzestał pocałunków i spojrzał z
czułością na Ciebie
- Nie tylko, mieliśmy jechać na koncert i nie róbmy tego na polu. – po tych
słowach zrobiło Ci się lepiej, a Tom zrozumiał o co Ci chodzi, więc wziął Cię za
rękę i wprowadził do twojego mieszkania. A tam pierwsze co ujrzał, była kanapa.
Ty byłaś jak marionetka, chociaż widząc jak patrzy na Ciebie twój bóg seksu,
też miałaś na niego wielką ochotę. Czasem takie macie , że szybkie numerki
wychodzą wam w przeróżnych miejscach. Mini kibel w samolocie. Na samo
wspomnienie, buźka Ci promienieje, Tom na twój uśmiech się przeraził
- Złotko, jestem brudny czy coś? – popatrzył na Ciebie dziwnym wzrokiem, do
Jarosławia mnie trzeba odwieźć…
- A bo wiesz, no hahahaha. Przypomniał mi się nasz stosunek podczas lotu do
USA. W samolocie. I twój szept ‘Kotku no proszę Cię jeszcze 2 godziny do
lądowania’
- No ale tam było nie wygodnie, tu patrz cały dom nasz! – i pokazał rękę na
cały salon.
Nie odpowiedziałaś, bo Tom zaczął rozpinać twoją sukienkę. Szybkim ruchem,
rzucił ją za siebie, a gdy zobaczył twoją skąpą bieliznę, na jego twarz
wtargnął łobuzerski uśmiech. Ty nie byłaś jednak obojętna i też zaczęłas
ściągać z niego koszulę, oraz spodnie. Łatwo poszło. Staliście przy sobie w
samej bieliźnie, pożądanie w tym pokoju sięgało zenitu. Namiętność waszych
pocałunków zmieniła się w bezczelną dzikość. Podczas tych jakże ostrych
styknięć ust i języków zdzieraliście z siebie bieliznę. Tom wszedł w Ciebie
szybko, a ty paznokcie wbiłaś, w jego umięśnione, jędrne pośladki. Gdy Tom
opadał z sił szepnęłaś mu:
- Bezczelnie, ostro, mocno, grzesznie. – zrobiłaś to tak zmysłowo, że Tom łapsnął twoje usta swoimi i zmienił swoje
ruchy na szybsze i to o wiele. Po prostu wiedział, że musi dogodzić swojej
kobiecie. Ty, aż z tego podniecenia przygryzłaś wargę Parker’a. Ten odwdzięczył
się, swoimi sokami w twoim wnętrzu, lecz nie udało mu się bo doszliście w tym
samym momencie i się ze sobą wymieszały. Wyszedł z Ciebie i zaczęliście się
ubierać, Tom zrobił to szybciej i pomógł Ci zasunąć sukienkę, szepcząc Ci do
ucha
- Twoje ciało moje ciało omotało, Twoje piersi, Twoje dłonie, Twoje uda, Twoje
oczy, Twoje nóżki czynią cuda. - Za te
słowa sprzedałaś mu soczystego buziaka i wyszliście z domu.